czwartek, 13 grudnia 2012

Zaszmaciłam męża :)

Szanowni Panowie!
Szmaty są łatwe do okiełznania. Nie są "babskie". Facet wygląda w nich noooo... całkiem, całkiem.
Panowie! Nie bójcie się szmat :)

Jako doradca wielokrotnie spotykam się z tym, że panowie podchodzą do chust z pewnym dystansem. Bo to jest niemęskie, zbyt zamotane.  I to panie zazwyczaj przekonują, że chusta do noszenia takiego maluszka to coś absolutnie fantastycznego. Owszem, wielu panów powoli się przekonuje, ale często, w głębi męskiej duszy, dosłownie czekają na ten właściwy moment, aby przerzucić malucha w nosidło. Nie mam nic przeciwko nosidłom, ba, nawet bardzo je lubię, ale czyż taki zamotany w chustę maluch nie wygląda rozkosznie? A jeszcze, jak taką kruszynkę niesie tata... Pomijając już wszelkie inne względy, chusty są przyjazne tatusiom i nie gryzą :)

Mój mąż podszedł do sprawy typowo po męsku - zadaniowo. Wybrał sobie chustę po czym dzielnie przystąpił do motania. Pierwsze sekundy wyglądały dosyć zabawnie :)
- Ileż to ma metrów - mruczał pod nosem mój małżonek.
- Co marudzisz? Tylko 4,6. - odpowiedziałam.
- No dobra, mam środek. Gdzie te poły? O, są. No dobra, kawałek za mną. Jeszcze tylko dzieciak do środka, dociągamy, wiążemy i z głowy. - dodawał sobie otuchy.

Nasza najmłodsza córa była bardzo, bardzo śpiąca i absolutnie nie chciała współpracować.
Już myślałam, że mąż się zniechęci, ale nieeee :) Dzielnie doprowadził akcję "wiązanie chusty" do końca. Podociągał, popoprawiał. Chwilę posprężynował jednocześnie wolno spacerując po przedpokoju.
Mała zasnęła słodko wtulona w tatę.





1 komentarz: