O sztuce

Sztuka, odkąd pamiętam, jest obecna w moim życiu. Od dzieciństwa bywałam w teatrze, na wernisażach, na koncertach w filharmonii. Rodzice zaznajamiali mnie ze sztuką, pozwalali dotknąć  różnych jej rodzajów. Już jako małe dziecko chodziłam na zajęcia taneczne. Nietrudno sobie wyobrazić, jak wielkim przeżyciem dla kilkuletniej wówczas dziewczynki były występy na scenie, w prawdziwej baletowej paczce i w baletkach, przed tłumem ludzi. Błyskały flesze aparatów rodziców, słychać było brawa. To było fantastyczne, gdyż każda dziewczynka mogła poczuć się jak prawdziwa primabalerina.
Od tych zajęć rozpoczęła się moja trwała fascynacja tańcem. Uczyłam się zarówno taniec modern, jak i klasyki czy flamenco. I chociaż teraz już nie tańczę, to pasja pozostała.
Po tańcu pojawiła się muzyka. Nie jako coś odrębnego, ale w sposób naturalny wypłynęła z fascynacji tańcem.
Ukończyłam Państwowe Ognisko Muzyczne I stopnia w klasie fortepianu. I być może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że dzięki temu zrealizowałam jedno ze swoich marzeń. Odkąd nauczyłam się składać pierwsze nuty w pierwszą, jakże prościutką melodię marzyłam o tym, aby kiedyś, któregoś dnia, w sali pełnej ludzi zagrać... CHOPINA. Marzenie dosyć śmiałe biorąc pod uwagę fakt, że byłam wówczas na etapie gam, pasaży, wprawek i prościutkich utworów złożonych zaledwie z kilku linijek. Jednakże, na dowód, że warto marzyć, muszę napisać, że zagrałam Preludium Chopina.
Był to koncert po egzaminie dyplomowym kończącym naukę w Ognisku. Grałam wówczas dwa utwory. Jeden to było coś, czego nie pamiętam, a drugi to był właśnie ów wymarzony Chopin. Uczucie niezwykłe. Sala pełna ludzi, ja, fortepian i długa czarna suknia, którą co i rusz przydeptywałam. Zastanawiałam się przez chwilę, wychodząc na scenę, jak szybko się w nią zaplączę i przewrócę. Oczami wyobraźni widziałam, jak suknia zaplątuje mi się w pedały fortepianu, kompletnie zapominam, co mam grać i zamiast Chopina wychodzi koszmarne brzdąkanie. Ale oczywiście nic takiego się nie stało :) I ten Chopin był dokładnie taki, jaki powinien być.
Na Chopinie nie skończyła się moja przygoda ze sztuką :)
Ukończyłam Liceum Plastyczne, dzięki czemu moja fascynacja sztuką została uzupełniona o jeszcze inne niż dotychczas doświadczenia. Malarstwo, rysunek, rzeźba. Każda z tych form sztuk plastycznych wniosła coś do mojego rozwoju. Poszerzałam swoją wiedzę zarówno teoretyczną, jak i praktyczną. Moja fascynacja tymi dziedzinami sztuki znalazła ujście w postaci rysunków baletowych.
Podsumowaniem i niejako scaleniem moich zainteresowań były studia na Filologii Polskiej.
Moje doświadczanie sztuki ukształtowały mnie, jako świadomego jej odbiorcę. Każdy z elementów wykształcenia pozwolił mi w głębszy i pełniejszy sposób odbierać różne rodzaje sztuki. Uzyskałam podstawy, które pozwoliły mi na świadomy odbiór i własną twórczość, chociaż już jako dziecko nie bałam się eksperymentów ze sztuką. 
Podobne tendencje obserwuję u swoich własnych dzieci. Sztuka jest dla nich podstawą do kreowania ich własnej wizji świata. Tego dziecięcego świata pełnego przedziwnych postaci, wydarzeń, którą mogą mieć miejsce tylko w wyobraźni.
I mam na myśli nie tylko sztuki plastyczne. Moje dzieci równie chętnie eksperymentują z muzyką i ruchem. Poznają różne instrumenty, różne formy muzyczne. Oczywiście, nie chodzi o profesjonalne uprawianie sztuki, ale o kreatywną zabawę z nią, adaptowanie jej do potrzeb tej zabawy. I to jest fajne :)


 Przy okazji wernisażu w Operze Śląskiej w Bytomiu miałam okazję pokazać mojej najstarszej córce (wówczas malutkiej Dagmarce) niezwykle fascynujący i niezwykły instrument muzyczny - gong. Podczas wernisażu odbył się koncert na gongach, misach dźwiękowych i dzwonkach w wykonaniu Iwony Jędruch.
Projekt Mikołajki 2008 - Artyści dzieciom,  6 grudnia 2008

To, że dla mnie sztuka była czymś naturalnie obecnym w moim życiu sprawiło, że potrafię przekazywać ją w taki sam sposób również moim dzieciom .


Czajkowski dla dorosłych i dla dzieci malarstwo Wandy Badowskiej-Twarowskiej, Galeria Stowarzyszenia "Składnica Sztuki" Warszawa, grudzień 2008.
W czasie wernisażu koncert Iwony Jędruch na gongach i misach dźwiękowych.


Nasza gromadka bywa z nami na wernisażach, koncertach, chodzą do teatru. Sztuka stanowi element ich wychowania i mam nadzieję, że również dzięki temu nasze dzieci będą potrafiły patrzeć na świat z innej, pełniejszej perspektywy.





Moja młodzież na wernisażu

2. marca 2013 roku o godzinie 18:00 moja młodzież wkroczyła (lub też została wniesiona :) ) do Galerii 34. Już wcześniej opowiedziałam im, że idą na wernisaż. Słowo samo w sobie całkowicie abstrakcyjne, ale podane z dodatkowym opisem, że będą wystawiane prace babci - Wandy Badowskiej-Twarowskiej, przemówiło im do wyobraźni.
Skóra mi cierpła na myśl, że starszaki mogą się wściekać na całego, a najmłodsza zapewne ujawni światu swój niemowlęcy talent zagłuszania wszystkich swoim wrzaskiem.
Nie można jednak zamykać się z dziećmi w domu, nigdzie nie chodzić, z nikim się nie spotykać tylko z tego powodu, że dzieci są dziećmi i mogą czasem rozrabiać. Bardzo mizerne tłumaczenie...
Rozemocjonowane starszaki wbiegły do Galerii 34. Zobaczyły babcię i dziadka.
No - pomyślałam. To się zacznie...
Ale nieeeee :) Dzieciaki nadspodziewanie spokojnie wytrzymały otwarcie wystawy. Najmłodsza obserwowała z bezpiecznego stanowiska zgromadzony tłum.
 
 
Ktoś zagadał, ktoś się uśmiechnął. Małej w to graj! Odpowiadała radosnym, szczerbatym uśmiechem rozkosznego niemowlaka.
Byłam mile zaskoczona. Moja młodzież sprostała zadaniu. Nie było wrzasków, przepychanek czy awantur. Dzieciaki radośnie wędrowały wśród zaproszonych gości, z wdziękiem pozowały do zdjęć.







Najmłodsza, znużona rolą reprezentacyjnego niemowlaka uznała, że najwyższa pora na drzemkę. Wrzucona na plecy spała słodko, wydając od czasu do czasu cichutkie chrapnięcie wprost do mojego ucha :)




Obudziła się radosna, roześmiana od ucha do ucha i gotowa do dalszego uczestniczenia w wernisażu.


 
Zerknęłam na zegarek. Nooo dooooobra, chyba powoli trzeba się zbierać - pomyślałam zastanawiając się jednocześnie, czy uda mi się w miarę bezboleśnie zgarnąć młodzież. Operacja ta udała się bez zarzutu :)
A wystawa? W moim odczuciu była to jedna z tych, które zapadają w pamięć.
Z jednej strony sprawiła to sztuka, lekko ostatnio zaniedbana, kontakt z nią. Z drugiej strony fakt, że byłam na wystawie z moimi dziećmi i mogłam im tę sztukę pokazać.







Fotografie: Maria T. Krawczyk, Małgorzata Jędruch.






4 komentarze:

  1. Pani Kinga poruszyła ciekawy problem - wychowanie przez sztukę, - dziecko jako odbiorca sztuki... Kiedyś puściłem na DVD dwojgu moich wnucząt (4 i 2 lata) nagranie baletu Kopciuszek z muzyką Prokofiewa. W dodatku w bardzo, powiedziałbym, ekstrawaganckim, odbiegającym od tradycyjnego, wykonaniu baletu opery w Lyonie. Dzieci przez ponad godzinę słuchały i patrzyły jak urzeczone. A przecież Prokofiew to trudna muzyka, trudna do akceptacji dla niejednego dorosłego, a do tego ten taniec - nie taniec...

    Ja myślę, że dzieci są naturalnie wrażliwe na sztukę, tylko my dorośli tę wrażliwość w nich z czasem, dając niewłaściwe wzorce, niszczymy.


    Dziadeczek

    OdpowiedzUsuń
  2. W sobotę, 15 grudnia byliśmy z małżonką na premierze "Barona cygańskiego" w Operze Śląskiej w Bytomiu. Był komplet, po spektaklu owacja na stojąco. A na sali tylko kilka par w wieku studenckim i pojedyncze dzieciaki. Pozostali, to dziadki w wieku emeryckim. Ciekaw jestem, kto będzie przychodził do teatru, gdy moje pokolenie przeniesie się na tę lepszą stronę kurtyny życia...

    Dziadeczek

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłem w internecie pod adresem http://www.youtube.com/watch?v=yBTX467H0po zabawny animowany klip muzyczny o tańczących ciasteczkach. Dzieci były zachwycone, a i ja, stary, oglądałem z przyjemnością. Ale ciekawostka tkwi w tym, że podkładem jest fragment muzyki z opery "Traviata" Giuseppe Verdiego. Warto ten fragmencik dzieciakom pokazać, bo w ten łatwy sposób oswajają się z dobrą muzyką i uodparniają na chłam, jakim jesteśmy codziennie atakowani. Szczerze polecam.

    Dziadeczek

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczne zdjęcia :) Buziaki
    Ewa

    OdpowiedzUsuń