piątek, 27 grudnia 2013

Spacerek

Święta, Święta i po Świętach. Tyle przygotowań i właściwie już jest po wszystkim. I trzeba czekać rok do następnych...
Byliśmy dzisiaj całą gromadą na spacerze. No w końcu się udało, że dzieci wykazują 100% zdrowia u całej trójki. Korzystając z pięknej pogody celem wentylacji, nieco przyduszonych siedzeniem w domu, umysłów wybraliśmy się na wybieganie towarzystwa.

Kto kogo złapie?

Czasami zastanawiam się, czy moje dzieci kiedykolwiek się męczą. Zakładam, że tak - dla własnego komfortu psychicznego.

Na spacerze wszystko jest cennym znaleziskiem. A zielona trawa w środku zimy, to już rarytas. A do tego, można ją sobie owinąć wokół palca. :)




Jak się uśmiechać, to pełną paszczą :) Trochę trawy, trochę błota - sama radość. A że biała kurtka i czapka? A cooooo taaaaam...




W końcu zapadł mrok i trzeba jechać do domu.





Hihihihihi:) Niech nie myślą, że po powrocie grzecznie pójdę spać.





sobota, 21 grudnia 2013

Snu pragnę!!!

Święta zbliżają się wielkimi krokami, a ja próbuję uporać się z oględnym ogarnięciem mieszkania. Najmłodsza coś mi zdrowotnie średnio, więc marudna i skrajnie mamongowata. A do tego właśnie dzisiaj odkryłam przebijające się zębiska. Biedna jest. Współczuję jej bardzo, ale - tak całkiem egoistycznie -  sobie też. Ponad roczniak sam w sobie bywa nieco uciążliwy, ale ponad roczniak chory i ząbkujący jest UPIORNY!!!
Ale dajemy radę.
Perspektywa sprzątania wydaje się coraz bardziej odległa. Zostaje zawężona do zbierania, w miarę na bieżąco tego, co dziwnym trafem i przy wydatnej pomocy mojego dziecka  znalazło się na podłodze.
 
Na początek skarpetki moje, potem Dusi, a potem Błażeja - ciekawe, czy mama się ucieszy...


 - No dobra - pomyślałam w pewnym momencie. Trzeba w końcu ugotować jakiś obiad.
Przemknęło mi to przez głowę gdzieś pomiędzy skarpetką, a majtkami. Najprościej - zupę. Mało wysiłku, a efekt fajny. No, w każdym razie, do przełknięcia. Karolinka podreptała za mną do kuchni.

Mamo, ja też będę gotować!

Dałam więc jej łychę i sztućce do sałatek i coś tam jeszcze. A niech gotuje!
Z zapamiętaniem mieszała w garach, przewalała je z łoskotem, ale nie było to ważne. Rozkoszne chwile, w których nic ode mnie nie chciała.
 - Dobra, jest zajęta. Sprawdzę chociaż skrzynkę pocztową. - pomyślałam.
Nie przewidziałam, że moja mała gosposia uzna, że sama zupa na obiad to trochę za mało i... postanowi zrobić drugie danie.

Dobra, kaczka jest i mąka. No to gotujemy drugie danie!

Szczerze? Pół kilo mąki rozsypanej po podłodze i rozwleczonej po całym mieszkaniu nie poprawiło mi humoru. Owszem, moje dziecko było bardzo szczęśliwe. Nie ma to, jak dobra zabawa!
Ja jednak podłamałam się lekko. Pół godziny wcześniej odkurzałam!!!!
- Może pójdziesz spać? - Spytałam słodko najmłodszą.
Odpowiedź była, oczywiście, negatywna. Nie zraziłam się jednak. Wpakowałam Karolkę na plecy.

Nie dam łychy! Moja łycha!

Kręciła się, jakby miała świder pod pieluchą. Nooo ja wiem, to był protest przeciwko spaniu...
- Ale nie, kochana, nie ma tak. - myślałam. Jesteś bardzo śpiąca.
Nie wiem komu to wmawiałam, ale najmłodsza nie miała zamiaru spać. W końcu jednak odpłynęła.






Jakie to cudne! Jaka cisza! Szkoda tylko, że ów stan trwał 15 minut...
Gdy obudziła się pełna energii pomyślałam sobie, że gdyby ktoś wziął mnie w chuście na plecy, to bym nie złaziła ze trzy doby. I spała, i spała, i spała...



czwartek, 12 grudnia 2013

Może się Panie do chusty przekonają...

Czy już przypadkiem nie wspominałam, że moje najmłodsze dziecko bije wszelkie rekordy nieprzewidywalności? Każde wyjście jest jedną, wielką niewiadomą. Wszystko zależy od humoru i stopnia wyspania Hrabianki. Całe szczęście, że moja córeczka jest chuścioszkiem pełną gębą :) Łagodzi to w pewnym stopniu jej paskudny nastrój i pozwala matce, czyli mnie, odetchnąć nieco spokojniej.
Zazwyczaj, zamotana w chustę, zachowuje się modelowo. Uśmiechów może zbyt szczodrze nie rozdaje, ale łaskawie pozwala się podziwiać. Przytula się, gada po swojemu - ogólnie jest rozkoszna.
Bywają jednak dni, kiedy ta rozkoszność idzie w diabły, obnażając małego upartego wrzaskuna, rozkapryszoną pannicę, która na każdą prośbę ogarnięcia się wali czołem o ziemię i zawodzi.

Wczorajsza podróż autobusem stanowiła kwintesencję stanu zwanego "wścieklizną". Najmłodsza, tylko momentami, przypominała sobie, że buzia służy do czegoś innego niż wycie.
I tutaj, właściwie, należy się plus dla pań siedzących kilka siedzeń dalej, że zainteresowały się losem biednego, dręczonego, przywiązanego do matki dziecka.

-No niechże pani ją puści! Przywiązała dziecko i je dręczy! Co za matka? Męczy biedne dziecko!

Ja wiem, wiem. Musiało to wyglądać drastycznie takie wijące się, wyjące dziecko i ta zła matka, która siłą przywiązała je do siebie.

- Proszę Pań, na życzenie. - Powiedziałam spokojnie.
Bo i cóż miałam zrobić. Najmłodsza wrzeszczała, jakbym ją obdzierała ze skóry.
Jednym ruchem wyciągnęłam rozdarciucha z chusty.  Posadziłam ją na kolanach i... zamarłam.
A właściwie nie tylko ja, ale cały autobus.
Moje kochane, malutkie dzieciątko wydało z siebie ryk godny startującego odrzutowca. Gdyby nie moje ograniczające ją ręce, zapewne wierzgająca wylądowałaby na podłodze autobusu. I zapewne byłby to protest przeciwko... eee... no właśnie trochę brakuje mi koncepcji, przeciwko czemu.

Autobus drżał w posadach. Nie myślałam, że tak porażający swoją mocą dźwięk, tak potwornie świdrujący w uszach pisk może wydobyć się z tak drobniutkiego maluszka. Spojrzałam na owe panie. Nie powiem, miałam trochę satysfakcji z faktu, że mój chuścioszek tak prawidłowo zareagował na wyjęcie z chusty.
Jedyny komentarz pań brzmiał:
-No niechże ją Pani wsadzi z powrotem!!!!!!!

poniedziałek, 9 grudnia 2013

"Moralne dylematy, jak nie przymrozić dziecka..."

Stwierdziłam ostatnio, że samo noszenie zimą dziecka to pikuś. No dobra, jest trochę zabawy z motaniem chusty, czy tam zapinaniem nosidła, ale to w sumie nic w porównaniu z problemem pt "Jak ubrać dziecko do noszenia w chuście".
Że maluszka ładujemy pod swoją kurtkę/polar/bluzę/sweter czy co tam jeszcze innego, to wydaje się w miarę oczywiste. Chociaż, czasami, też budzi to nieco zdziwienie. W stylu - idzie, kobita, ulicą i jej spod kurtki dwie głowy sterczą. Ale, w gruncie rzeczy, wygląd to sprawa drugorzędna.
Dla rodziców noszących dzieci, ubranie dzieciaka do tej chusty i nosidła często stanowi problem. Ubierzesz za cienko, to zmarznie. A przeciągniesz strunę i wpakujesz jeden ciuch za dużo, to gotów Ci chuścioch zrobić aferę na cały autobus/tramwaj/sklep czy jakiekolwiek inne miejsce.
A jak się taki Gad drze, to na nic tłumaczenie "że jemu to tylko za ciepło". Wyjdzie na to, żeś zła matka, która siłą dziecko uwiązała do siebie i tak, jak tobołek, ze sobą targasz.


A to mi się przypomniało pewne zdarzenie.
Jadę ja sobie autobusem z moją najmłodszą, która to najmłodsza rozkosznie drzemie sobie na moich plecach w nosidle. A że była to Manduca, to i kapturkiem mogłam kiwającą się łepetynę mojego dziecia przytrzymać. No nie żeby to był mus, ale jednak dziwnie się ludzie patrzą, jak idziesz z takim śpiącym chrabąszczem na plecach i ta główka faaaajt do tyłu co jakiś czas.
No więc, żeby sobie i innym stresów nie sprawiać, przytrzymałam tą latającą główkę.
Dzieciak schowany był w nosidle, tyle, że nóżki i rączki wystawały. No i czubek różowej czapeczki z dwoma równie różowymi pomponikami.
 Siedzę ja sobie spokojnie, aż tu nagle zachodzi mnie z boku kobieta i łaaap za te dyndające pomponiki.
- Oj, proszę Pani, czapka Pani z plecaka wypadnie.
 I zanim ja zdążyłam chociażby gębę otworzyć, to ta, w rzeczy samej miła, osoba wydała okrzyk na cały autobus.
- O Boże!!! TU JEST DZIECKO!!!

Pół autobusu turlało się z radochy po podłodze :)

A wracając do ubierania dziecka do chusty.
Pomyślałam sobie, że to faktycznie jest problem. W związku z czym popełniłam tekst, który ułatwi to ubieranie chuściocha http://www.nosimydziecko.com/webpage/jak-ubrac-do-chusty-i-nosidla.html

A że chuścioch nie zawsze będzie miał życzenie ubrać się w to, co mu zaproponujemy... To już inna historia...

czwartek, 5 grudnia 2013

Zapraszam na nową stronę sklepu Nosimy Dziecko i na coś nowego do poczytania

Na stronie www.nosimydziecko.com pojawił się nowy artykuł o noszeniu http://www.nosimydziecko.com/webpage/o-noszeniu.html
Jak sam tytuł wskazuje, możecie w nim przeczytać o tym: dlaczego się nosi, dlaczego jest to takie ważne dla rozwoju malucha. A do tego, możecie zobaczyć zdjęcie z najprawdziwszą "dawną" chustą w roli głównej :)
Serdecznie zapraszam!