czwartek, 12 grudnia 2013

Może się Panie do chusty przekonają...

Czy już przypadkiem nie wspominałam, że moje najmłodsze dziecko bije wszelkie rekordy nieprzewidywalności? Każde wyjście jest jedną, wielką niewiadomą. Wszystko zależy od humoru i stopnia wyspania Hrabianki. Całe szczęście, że moja córeczka jest chuścioszkiem pełną gębą :) Łagodzi to w pewnym stopniu jej paskudny nastrój i pozwala matce, czyli mnie, odetchnąć nieco spokojniej.
Zazwyczaj, zamotana w chustę, zachowuje się modelowo. Uśmiechów może zbyt szczodrze nie rozdaje, ale łaskawie pozwala się podziwiać. Przytula się, gada po swojemu - ogólnie jest rozkoszna.
Bywają jednak dni, kiedy ta rozkoszność idzie w diabły, obnażając małego upartego wrzaskuna, rozkapryszoną pannicę, która na każdą prośbę ogarnięcia się wali czołem o ziemię i zawodzi.

Wczorajsza podróż autobusem stanowiła kwintesencję stanu zwanego "wścieklizną". Najmłodsza, tylko momentami, przypominała sobie, że buzia służy do czegoś innego niż wycie.
I tutaj, właściwie, należy się plus dla pań siedzących kilka siedzeń dalej, że zainteresowały się losem biednego, dręczonego, przywiązanego do matki dziecka.

-No niechże pani ją puści! Przywiązała dziecko i je dręczy! Co za matka? Męczy biedne dziecko!

Ja wiem, wiem. Musiało to wyglądać drastycznie takie wijące się, wyjące dziecko i ta zła matka, która siłą przywiązała je do siebie.

- Proszę Pań, na życzenie. - Powiedziałam spokojnie.
Bo i cóż miałam zrobić. Najmłodsza wrzeszczała, jakbym ją obdzierała ze skóry.
Jednym ruchem wyciągnęłam rozdarciucha z chusty.  Posadziłam ją na kolanach i... zamarłam.
A właściwie nie tylko ja, ale cały autobus.
Moje kochane, malutkie dzieciątko wydało z siebie ryk godny startującego odrzutowca. Gdyby nie moje ograniczające ją ręce, zapewne wierzgająca wylądowałaby na podłodze autobusu. I zapewne byłby to protest przeciwko... eee... no właśnie trochę brakuje mi koncepcji, przeciwko czemu.

Autobus drżał w posadach. Nie myślałam, że tak porażający swoją mocą dźwięk, tak potwornie świdrujący w uszach pisk może wydobyć się z tak drobniutkiego maluszka. Spojrzałam na owe panie. Nie powiem, miałam trochę satysfakcji z faktu, że mój chuścioszek tak prawidłowo zareagował na wyjęcie z chusty.
Jedyny komentarz pań brzmiał:
-No niechże ją Pani wsadzi z powrotem!!!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz