Czy już przypadkiem nie wspominałam, że moje najmłodsze dziecko bije wszelkie rekordy nieprzewidywalności? Każde wyjście jest jedną, wielką niewiadomą. Wszystko zależy od humoru i stopnia wyspania Hrabianki. Całe szczęście, że moja córeczka jest chuścioszkiem pełną gębą :) Łagodzi to w pewnym stopniu jej paskudny nastrój i pozwala matce, czyli mnie, odetchnąć nieco spokojniej.
Zazwyczaj, zamotana w chustę, zachowuje się modelowo. Uśmiechów może zbyt szczodrze nie rozdaje, ale łaskawie pozwala się podziwiać. Przytula się, gada po swojemu - ogólnie jest rozkoszna.
Bywają jednak dni, kiedy ta rozkoszność idzie w diabły, obnażając małego upartego wrzaskuna, rozkapryszoną pannicę, która na każdą prośbę ogarnięcia się wali czołem o ziemię i zawodzi.
Wczorajsza podróż autobusem stanowiła kwintesencję stanu zwanego "wścieklizną". Najmłodsza, tylko momentami, przypominała sobie, że buzia służy do czegoś innego niż wycie.
I tutaj, właściwie, należy się plus dla pań siedzących kilka siedzeń dalej, że zainteresowały się losem biednego, dręczonego, przywiązanego do matki dziecka.
-No niechże pani ją puści! Przywiązała dziecko i je dręczy! Co za matka? Męczy biedne dziecko!
Ja wiem, wiem. Musiało to wyglądać drastycznie takie wijące się, wyjące dziecko i ta zła matka, która siłą przywiązała je do siebie.
- Proszę Pań, na życzenie. - Powiedziałam spokojnie.
Bo i cóż miałam zrobić. Najmłodsza wrzeszczała, jakbym ją obdzierała ze skóry.
Jednym ruchem wyciągnęłam rozdarciucha z chusty. Posadziłam ją na kolanach i... zamarłam.
A właściwie nie tylko ja, ale cały autobus.
Moje kochane, malutkie dzieciątko wydało z siebie ryk godny startującego odrzutowca. Gdyby nie moje ograniczające ją ręce, zapewne wierzgająca wylądowałaby na podłodze autobusu. I zapewne byłby to protest przeciwko... eee... no właśnie trochę brakuje mi koncepcji, przeciwko czemu.
Autobus drżał w posadach. Nie myślałam, że tak porażający swoją mocą dźwięk, tak potwornie świdrujący w uszach pisk może wydobyć się z tak drobniutkiego maluszka. Spojrzałam na owe panie. Nie powiem, miałam trochę satysfakcji z faktu, że mój chuścioszek tak prawidłowo zareagował na wyjęcie z chusty.
Jedyny komentarz pań brzmiał:
-No niechże ją Pani wsadzi z powrotem!!!!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz