Ale dajemy radę.
Perspektywa sprzątania wydaje się coraz bardziej odległa. Zostaje zawężona do zbierania, w miarę na bieżąco tego, co dziwnym trafem i przy wydatnej pomocy mojego dziecka znalazło się na podłodze.
Na początek skarpetki moje, potem Dusi, a potem Błażeja - ciekawe, czy mama się ucieszy... |
Przemknęło mi to przez głowę gdzieś pomiędzy skarpetką, a majtkami. Najprościej - zupę. Mało wysiłku, a efekt fajny. No, w każdym razie, do przełknięcia. Karolinka podreptała za mną do kuchni.
Mamo, ja też będę gotować! |
Z zapamiętaniem mieszała w garach, przewalała je z łoskotem, ale nie było to ważne. Rozkoszne chwile, w których nic ode mnie nie chciała.
- Dobra, jest zajęta. Sprawdzę chociaż skrzynkę pocztową. - pomyślałam.
Nie przewidziałam, że moja mała gosposia uzna, że sama zupa na obiad to trochę za mało i... postanowi zrobić drugie danie.
Dobra, kaczka jest i mąka. No to gotujemy drugie danie! |
Szczerze? Pół kilo mąki rozsypanej po podłodze i rozwleczonej po całym mieszkaniu nie poprawiło mi humoru. Owszem, moje dziecko było bardzo szczęśliwe. Nie ma to, jak dobra zabawa!
Ja jednak podłamałam się lekko. Pół godziny wcześniej odkurzałam!!!!
- Może pójdziesz spać? - Spytałam słodko najmłodszą.
Odpowiedź była, oczywiście, negatywna. Nie zraziłam się jednak. Wpakowałam Karolkę na plecy.
Nie dam łychy! Moja łycha! |
Kręciła się, jakby miała świder pod pieluchą. Nooo ja wiem, to był protest przeciwko spaniu...
- Ale nie, kochana, nie ma tak. - myślałam. Jesteś bardzo śpiąca.
Nie wiem komu to wmawiałam, ale najmłodsza nie miała zamiaru spać. W końcu jednak odpłynęła.
Jakie to cudne! Jaka cisza! Szkoda tylko, że ów stan trwał 15 minut...
Gdy obudziła się pełna energii pomyślałam sobie, że gdyby ktoś wziął mnie w chuście na plecy, to bym nie złaziła ze trzy doby. I spała, i spała, i spała...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz